Czy zastanawialiście się kiedyś gdzie wolicie mieszkać? Spisywaliście na kartce plusy i minusy życia we własnym domu i mieszkaniu? A może wybór był od początku oczywisty?
Na początku większość z nas marzy po prostu o własnych czterech kątach. O prywatności, o spokoju, o samodzielnym decydowaniu o sobie samym. Nieważne gdzie to będzie. Z czasem kiedy te marzenia stają się coraz bardziej na wyciągniecie ręki, trzeba podjąć decyzję, w co zainwestować pieniądze: w dom czy w mieszkanie?
Sama wychowałam się w domu i przez długie lata nie myślałam nawet, że mogłabym mieszkać w bloku. Przyzwyczajona do kilku dużych pokoi i ogrodu nie wyobrażałam sobie, że można mieć sąsiada za tuż ścianą, że nie ma miejsca na przedmioty, które “kiedyś tam się jeszcze przydadzą”. Gdy dorosłam zrozumiałam, że utrzymanie domu to tak naprawdę sporo pracy. Wysprzątanie tych przestronnych pokoi zajmuje dużo czasu, nie mówiąc już o pracach na zewnątrz. Zaczęłam się skłaniać coraz bardziej ku zakupie mieszkania. Wchodzi się na gotowe, bez zawracania głowy wszystkimi technicznymi szczegółami związanymi z budową. Pozostaje tylko je umeblować po swojemu, ale powiedzmy, że to już czysta przyjemność. Wizja była kusząca.
Rozpoczęliśmy z mężem przeszukiwać ogłoszenia w dziale nieruchomości. I tu marzenia zderzyły się z rzeczywistością. Finansową, warto dodać. Ceny za metr kwadratowy w naszym mieście kształtują się w okolicach 4200 zł za metr w 75 metrowym mieszkaniu. Dla porównania koszt budowy domu to ok. 2000 zł za metr na Podkarpaciu. Zaczęliśmy przeliczać te ceny z metrażami i wniosek był prosty: w cenie 75 metrowego mieszkania mamy ponad 150 metrowy dom. Wiadomo, jeśli trzeba kupić działkę, to wówczas ta kalkulacja nie jest już tak oczywista, ale mam to szczęście, że otrzymałam kawałek ziemi, który przechodził w mojej rodzinie “z dziada pradziada”
Mimo, że obecnie mieszkamy w wynajętym M2 i jak na rodzinę 2+1 wystarcza w zupełności, to zdecydowaliśmy się na budowę domu. Nie powiem, żeby było tu źle. Ok, mieszkanie mogłoby być ciut większe, bo metraż wynosi 39 metrów kw. Oprócz plusów, o których wspomniałam wcześniej, mogę doliczyć przede wszystkim czas na jego wysprzątanie (“zwykłe” porządki zajmują godzinę). Patrząc z perspektywy matki, to podoba mi się bliskość placu zabaw, na którym dzieci mogą się swobodnie bawić, dzięki czemu mają kontakt z innymi rówieśnikami. Zaletą jest też nieduża odległość do różnego rodzaju sklepów, urzędów, przychodni, parku, etc…
A wady? Z jednej strony mieszkając w bloku ma się zapewnioną anonimowość, ale nie jest to równoznaczne z prywatnością. Chociaż nie stoję ze szklanką przy ścianie to nieraz można usłyszeć rozmowy z sąsiedniego mieszkania. Czasem chciałoby się wyjść na świeże powietrze, zamknąć oczy i posiedzieć w spokoju, ale niestety to niemożliwe. A ze spraw bardziej praktycznych to irytuje mnie upychanie wszystkiego po kątach. Za jednymi drzwiami odkurzacz, za innymi suszarka na pranie, a między szafą a oknem deska do prasowania.
Jak chodzi o dom to zacznę może od wad. Przede wszystkim samemu trzeba rozwiązywać problemy wszelakiej maści. U nas nie ma jeszcze warunków zabudowy, a już pojawiają się komplikacje związane z przyłączami. Resztą kłopotów, które na pewno wynikną, podzielę się w swoim czasie. To, co mnie niepokoi to na pewno odśnieżanie w zimie. Perspektywa wcześniejszego wstawania w grudniu, aby odśnieżyć podjazd i móc wyjechać z garażu jest dla mnie co najmniej nieciekawa.
Ale z drugiej strony… (kiedy zaczynam pisać ten akapit od razu uśmiecham się mimowolnie ) Nawet nie wiem od czego zacząć! Przede wszystkim wystarczająca przestrzeń dla każdego i miejsce na wszystko. Osobne pokoje dla dzieci, gdy będą już starsze. Dla nas sypialnia z garderobą (koniec z krzesłem, gdzie rzuca się ubrania i tworzy się z nich osobliwa kopuła). Kuchnia będąca w stanie pomieścić różnego rodzaju naczynia, zastawy stołowe i garnki. Salon, który będzie miejscem wypoczynku, a nie równocześnie bawialnią dziecka, biurem, pokojem stołowym i na końcu salonem. Jedna łazienka z prysznicem, kiedy się rano spieszymy, a druga z wanna, aby móc wziąć relaksującą kąpiel wieczorem.